Mimo że miała na nosie dość silne okulary, nie udawało jej się to, bo cały czas lekko trzęsły jej się ręce. Kiedy na jej twarzy pojawiła się rezygnacja, podszedłem do żony, zabrałem igłę z jej ręki i nawlokłem. Spojrzała na mnie ze zdumieniem, a potem z wdzięcznością i zabrała się za przyszywanie guzika do moich spodni. Mieszkał w tym samym bloku, dwie klatki dalej. Spotkałam go pewnego popołudnia. Ja spacerowałam ze swoimi dziećmi, on ze swoimi. Niewiele wyższy ode mnie, bardziej podobny do Maleńczuka niż Marka Grechuty. Ale gdy spojrzałam na niego, to jakby prąd przeszył całe moje ciało. Stanęłam w ogniu. W moich oczach Ryszard był chodzącym Zdrada Nieoczekiwana zdrada żony. Karolina podejrzewała, że jej mąż nie jest jej wierny. Od dłuższego czasu zachowywał się nietypowo. Wracał późno, tłumacząc się spotkaniem z kumplami. Jednak miał na sobie słodki, który Karolinie wydawał się wręcz jadowity, zapach kobiecych perfum. Kiedy pytała go o niego, zawsze Fast Money. fot. Adobe Stock, Graphicroyalty Już od pewnego czasu nie układało mi się z Izą. Niestety, nie miałem pojęcia, gdzie zrobiłem błąd, a moja żona odsuwała się ode mnie coraz bardziej. Starałem się, żeby niczego nie brakowało ani jej, ani naszym córkom. Jednak domek z ogródkiem, samochód, wakacje w ciepłych krajach i zakupy w galeriach handlowych najwyraźniej Izie nie wystarczały. – Nigdy nie ma cię w domu – narzekała. – Przecież staram się spędzać z wami każdy weekend… – przypominałem jej. W ciągu tygodnia harowałem w firmie, jednak sobota i niedziela należały wyłącznie do moich ukochanych kobiet. – Phi… – prychała na to. – W weekend to ja jeżdżę z dziećmi do mamy. – Dla odmiany mogłabyś zostać w domu. – Zabraniasz mi odwiedzać matkę? – Iza od razu podnosiła głos. – Nie to miałem na myśli… Każda rozmowa kończyła się podobnie: moim ustępstwem. Kiedy ja miałem wreszcie wolny czas dla rodziny, żona pakowała dzieci i jechała do swoich rodziców. A gdy chciałem zabrać się z nimi, mówiła, żebym sobie odpoczął w domu. I mówiła to takim tonem, że wolałem nie nalegać, by nie wyjść na natręta. Moja teściowa za mną nie przepadała. Gorzej, że z Izą nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, a raczej Iza nie chciała pójść na kompromis. Weekendy spędzałem więc w pracy, bo nie widziałem sensu siedzenia w domu. Ślepy jednak nie byłem – widziałem, że żona mnie unika. Próbowałem to zmienić. W tygodniu wracałem do domu wcześniej, pomagałem zajmować się Mileną i Julią, jednak o ile dziewczynki były z tego zadowolone, o tyle Iza – wręcz przeciwnie. – Już wróciłeś? – pytała, kiedy zamiast po dwudziestej zjawiałem się o osiemnastej. I darmo byłoby szukać radości w tym pytaniu. Pobrzmiewała w nim złość, jakbym jej w czymś przeszkadzał. Coraz częściej czułem się we własnym domu jak intruz. Zakochała się i chce rozwodu. Tak po prostu Pewnego dnia zabrałem dziewczynki do zoo, na co Iza, o dziwo wyraziła zgodę. – Tatusiu, a wujek Robert też z nami pojedzie? – spytała Milenka, swoim ostatnim zwyczajem podskakując na jednej nodze. – Wujek Robert? – zdziwiłem się. Nie miałem w rodzinie nikogo o takim imieniu. Iza chyba też nie… – No Robert! Ten, który mieszka niedaleko babci – wyjaśniła Julka. – Nie znam żadnego wujka Roberta – odparłem spokojnie, choć w mojej głowie natychmiast zaroiło się od podejrzeń. – On jest fajny. Bawi się z nami. Obcy facet bawi się z moimi córkami? – Babcia mówi, że go lubi. Moja teściowa kogoś lubi?! Jakaś nowość. No tak… Wreszcie skojarzyłem fakty. Żona mnie unika, nie chce, żebym wraz z nią jeździł do jej rodziców, denerwuje się, kiedy dzwoni jej komórka, a ja jestem w pobliżu… Początkowo chciałem wypytać dziewczynki, ale dałem spokój. Nie powinny w najmniejszym stopniu cierpieć z tego powodu, że psuło się między mną a Izą. Wieczorem, gdy wróciliśmy do domu, a córeczki poszły spać, zapytałem żonę wprost o wujka Roberta. Wzruszyła ramionami. – Miałam ci powiedzieć – oznajmiła obojętnie. – Zakochałam się. Chcę rozwodu. Zamurowało mnie. – On też mnie kocha. Chcemy ułożyć sobie życie. Oczywiście dziewczynki będziesz mógł widywać – powiedziała to tak lekko, jakbym nic dla niej nie znaczył. Okazało się, że tajemniczy Robert jest masażystą w ośrodku zdrowia. Bardzo młodym, jakieś dziesięć lat młodszym od mojej żony. I kimś na tyle ważnym, że postanowiła dla niego rozbić naszą rodzinę. Próbowałem rozmawiać z Izą, przekonywać, byłem gotów wybaczyć zdradę. Bez rezultatu. Poniosłem kolejną porażkę w mediacjach z żoną i rozwiedliśmy się, tak jak chciała, na jej warunkach, choć to ona mnie zdradzała. Zostawiłem Izie samochód i dom, a sam wyprowadziłem się do rodziców. Robert nie miał własnego mieszkania ani auta, Iza zaś przyzwyczaiła się do wyższego standardu życia niż ten, jaki mógł jej zaoferować masażysta na dorobku. Regularnie płaciłem wysokie alimenty. Podejrzewałem, że Iza utrzymuje z nich nie tylko dzieci i siebie, ale także kochanka. I co mogłem zrobić? Zabronić jej? Nie chciałem się z nią kłócić, tym bardziej że miała asa, którym zawsze mogła mi zagrozić – gdy coś jej się nie podobało, próbowała mi ograniczać kontakty z córkami. Uzależniała swoją zgodę na nasze spotkania od tego, czy dorzucę do alimentów więcej, niż wynosiła kwota ustalona przez sąd. Chociaż i tak dawałem byłej żonie więcej, zawsze brakowało jej pieniędzy. Zrobiła ze mnie pantoflarza i zaczęła mną gardzić Zastanawiałem się, czemu tak podle mnie traktuje. Naprawdę paskudnie, co zauważali nawet moi byli teściowie. Ponoć matka ją ostrzegała, że w końcu przegnie i się doigra, i „on zacznie płacić tylko tyle, ile się należy”. On, czyli ja, tak mnie nazywały między sobą. Wiedziałem to od córek. Powtarzały jak papugi, co usłyszały, bezrefleksyjnie, nie zastanawiając się nad sensem, za małe były. Ale ja próbowałem zrozumieć, co takiego zrobiłem Izie, że mnie nienawidzi. I dochodziłem do wniosku, że to nie nienawiść nią kieruje, a strach i pogarda. One wykluczały wyrzuty sumienia. Im gorzej mniej traktowała, tym mniejszą czuła skruchę. Bo jej na to pozwalałem, bo się nie sprzeciwiałem, bo nie huknąłem pięścią w stół. Tak – po części sam sobie byłem winien. Od samego początku spełniałem wszelkie zachcianki Izy i zawsze jej ustępowałem, nawet jeżeli się z nią kompletnie nie zgadzałem. Zrobiła ze mnie pantoflarza i zaczęła mną gardzić. I ta pogarda coraz bardziej rosła, aż wyparła wszystko inne. Zwłaszcza poczucie winy. W jej mniemaniu nie zasługiwałam na szacunek i jakiekolwiek względy. Nie wiem, czy kiedykolwiek mnie kochała. Nie mając tej pewności, nie powinienem się z nią żenić. To był mój pierwszy błąd. Miałem nadzieję, że z czasem mnie pokocha albo chociaż doceni. No i doczekałem się żony nastawionej na branie. Widziała we mnie wyłącznie pieniądze i nie zamierzała – nawet po rozwodzie – rezygnować z wygodnego życia, jakie dzięki mnie prowadziła. Tu pojawiał się strach, który wyzwalał okrucieństwo. Ponieważ jedyną kartą przetargową w walce o utrzymanie obecnego stanu rzeczy były nasze córki – korzystała z niej bez wahania i bezwzględnie. Chciała zjeść ciastko i mieć ciastko Domyślałem się, czemu się w nim zakochała – o ile kogokolwiek prócz siebie umiała kochać: odmładzał ją, pewnie był świetny w łóżku, do tego zabawny, uroczy, troskliwy i szczerze pokochał nasze dzieci. Nie wyszła za niego, bo to mogłoby jej zaszkodzić, ale łaskawie nie zmuszała go, by znalazł lepiej płatną pracę. Jej kochanek robił więc to, co naprawdę lubił, choć na razie kokosów na tym nie zbijał. Pozwała mu na tę hobbystyczną pracę, bo miała mnie. Ja ich wszystkich utrzymywałem. A żeby było śmieszniej, ja nawet lubiłem Roberta. To naprawdę fajny młody człowiek. Jeżeli miałbym wybierać weekendowego opiekuna dla moich córek – wybrałabym jego. Co nie znaczy, że nie łamało mi serca, iż to on jest z nimi na co dzień zamiast mnie. Niemniej czasem modliłem się, by jak najdłużej trwał jego związek z Izą, dla dobra dziewczynek, bo zawsze moglibyśmy trafić gorzej. Na jakiegoś drania albo zboczeńca. Przez Izę zacząłem wątpić w uczucie Agaty Więc pat trwał. Minęło kilka lat. Wybudowałem drugi dom, wyprowadziłem się od rodziców, rozwinąłem firmę. Powoli próbowałem ułożyć sobie swoje życie. Chciałem mieć kogoś, kto mnie pokocha i kogo ja pokocham. Chciałem wracać do domu, w którym ktoś na mnie czeka, ktoś dla mnie ważny, jedyny… Kiedy spotkałem Agatę, kobietę, z którą mógłbym być szczęśliwy, los znowu dał mi kopniaka. – Czy ta twoja nowa… Czy ta twoja wie, że masz córki? O których zapomniałeś? – głos Izy ociekał złośliwością. W myślach przebiegłem ostatnie dni. Czyżbym zapomniał o czymś, co dotyczyło Mileny i Julii? Nie, na pewno nie! – Nie zapomniałem o swoich córkach – odpowiedziałem spokojnie. – Akurat! – Iza podniosła głos. – Miałeś je do siebie zabrać na weekend! Miałem zabrać dziewczynki? Aż mnie zatkało ze zdumienia. Popatrzyłem z niedowierzaniem na telefon. Przecież Iza od rozwodu nie zgadzała się, żebym zabierał córki do siebie. Poza tym mieli plany na ten weekend. – Zamierzaliście pojechać na basen, o ile wiem… – zacząłem tłumaczyć. – Co cię obchodzą nasze plany? I niby za co mam zabrać twoje dzieci na basen? Za te nędzne ochłapy, które nazywasz alimentami? Od kiedy prawie dwa tysiące miesięcznie to ochłapy? Na dokładkę płaciłem za lekarzy dziewczynek, ubrania, lekarstwa, rzeczy szkolne, wycieczki, zajęcie pozalekcyjne… – Ile potrzebujesz? – zapytałem krótko. – Trzy tysiące – odparła szybko Iza. – Trzy tysie albo zapomnij, że w tym miesiącu zobaczysz się z córkami. Westchnąłem ciężko. Kochałem dziewczynki, ale żądania Izy stawały się zbyt wygórowane, wręcz absurdalne. – Skoro stać cię na jakąś lafiryndę i… – Agata nie jest… – wszedłem jej w słowo i urwałem, bo choć wiedziałem, kim nie jest Agata, nie miałem pewności, kim jest. Czy naprawdę mnie kocha, czy mnie szanuje, czy mamy szansę? Przez Izę we wszystko zaczynałem wątpić. – Ja wiem lepiej, kim jest ta baba! Leci na twoją kasę! Bo na co innego?! Tylko to jest w tobie pociągające! Ale nie pozwolę, żeby mnie ograbiła zdzira. Myślisz, że się wymigasz się od płacenia na własne dzieci? Jeszcze pożałujesz! – wrzasnęła Iza i się rozłączyła. Coś powoli we mnie narastało, dojrzewało. Czułem, że tak dalej być nie może, że Iza popada w jakąś obsesję dręczenia mnie, poniżania i wykorzystywania. Nie mogę jej na to pozwolić. Muszę wreszcie się postawić, choć… może jeszcze nie teraz. Muszę się przygotować, nastawić. Wstyd się przyznać, ale bałem się swojej byłej żony. Bałem się, że skrzywdzi dziewczynki, byle mi dopiec, byle mnie zranić. Trzy tysiące, których zażądała, zawiozłem jej wczesnym wieczorem. – Tatuś! – zza drzwi wychyliła się jasna główka Mileny. – Do środka! – Iza stanowczym tonem odgoniła córkę. – Tatuś dzisiaj nie ma czasu. Pieniądze przywiozłeś? – wycedziła. Nabrałem powierza i odwagi. – Dobrze wiesz, że płacę ci o wiele więcej, niż zasądził sąd. A czas dla dziewczynek mam zawsze. Zawsze – podkreśliłem. – To ja decyduję, ile płacisz. – Iza zmierzyła mnie drwiącym spojrzeniem. – Za te marne dwa tysiące nie jestem w stanie utrzymać dziewczynek. A do pracy nie mogę iść, bo muszę się nimi zajmować. Boże, co za hipokrytka! – Przecież nie wychowujesz ich sama! – wytknąłem jej. – Pomagają ci twoi rodzice, Robert, a ilekroć ja chcę się zająć dziewczynkami, odpowiadasz, że są z nimi i nie będziesz psuć im zabawy. Ta logika się na mnie zemściła. Iza spojrzała na mnie tak lodowato, że aż mi się zrobiło nieprzyjemnie. – Nie twoja sprawa. A jak coś ci się nie podoba, to porozmawiamy inaczej… – w jej głosie zabrzmiała groźba. – Wiesz, ile będziesz musiał mi zapłacić, kiedy zeznam, że przez te kilka lat nie dawałeś nam ani grosza? – uśmiechnęła się drwiąco. – Przecież dawałem… – A pokwitowania jakieś masz? Nic nie dawałeś! – patrzyła na mnie jak na karalucha. Łudziłem się, że tylko mnie straszy, i zagrałem va banque. Nie zostawiłem jej tamtego dnia żądanych pieniędzy, bo nie chciała podpisać pokwitowania, ile ode mnie dostała. Nie zważając na jej krzyki, po prostu wsiadłem do auta i odjechałem. Poczułem się oszukany. Wiedziałem, że mnie wykorzystuje, że mną pomiata, ale nigdy nie zrobiła tego tak otwarcie, tak cynicznie, tak bezczelnie! A moje córeczki? Przecież to o nie tu chodziło. Pocieszałem się myślą, że nie są już takie małe i zrozumieją, że tatuś je kochał, kocha i zawsze będzie kochać. Przy każdej okazji je zapewniam o swoich uczuciach. Wezwanie do sądu mnie nie zaskoczyło; zdumiał mnie powód wezwania. Iza zamierzała mnie pozbawić praw rodzicielskich, bo podobno zaniedbuję swoje obowiązki wobec córek, nie płacę alimentów, a do tego nachodzę byłą żonę, awanturując się i strasząc! Co za stek bzdur! Iza przegięła i się doigrała, jak wieszczyła jej matka. Zatrudniłem dobrego adwokata, detektywa, i udało mi się wybronić. Sąd wziął też pod uwagę wypowiedzi moich córek. Nie tylko nie pozbawił mnie praw, ale również nie podwyższył alimentów, czego żądała Iza. Bez sensu, skoro niby w ogóle nie płaciłem. Moja była żona, niezadowolona z wyroku, odgrażała się na korytarzu, że nigdy więcej ich nie zobaczę. Robert próbował ją uspokajać, w końcu niemal siłą odciągnął na bok. Do niego też miała żal, bo odmówił składania zeznań na moją niekorzyść. Nie chciał kłamać. Mówiłem, fajny gość. Nie mam pojęcia, co on wciąż widzi w Izie, co go przy niej trzyma. Zaczynam podejrzewać, że przywiązanie do moich córek, dla których jest jak starszy brat. – Tatusiu, my już niedługo będziemy duże – powiedziała Julia, patrząc na mnie poważnie; zbyt poważnie jak na dziesięcioletnią dziewczynkę. – Wtedy same będziemy cię odwiedzać i nikt nam nie zabroni. Nawet… ona. Milena pokiwała jasną główką, potwierdzając słowa starszej siostry. Przytuliłem je mocno. Iza rozpętała kolejną awanturę, kiedy twardo oznajmiłem, że jakiekolwiek pieniądze będę jej przekazywał wyłącznie na konto. Próbowała mi zabraniać spotkań z córkami, jednak dziewczynki, mając za sobą wsparcie Roberta, zbuntowały się. Okazało się, że potrafią być równie uparte jak ona, równie nieznośne. Iza musiała ustąpić. A ja? Cóż… Staram się nie popełniać dawnych błędów. Rozmawiam z Agatą. Spieram się z Agatą. Mówię, gdy coś mi się nie podoba, gdy się czegoś boję, gdy coś mnie smuci lub niepokoi. Uczymy się miłości, wzajemnego zaufania i kompromisów. Życie Agaty też nie było usłane różami, jednak nie straciła nadziei. Mimo wszystko, podobnie jak ja. Zdaje się, że los wreszcie zaczął się do nas lekko uśmiechać. Jestem dobrej myśli. Czytaj także:„Żona mojego kochanka groziła, że nigdy go nie będę miała. Zrobiła coś najgorszego, mój ukochany stracił córkꔄMoje małżeństwo to porażka. Mąż nigdy nie zajmował się synem. Nie chciał marnować życia z naburmuszoną żoną”„Moja była wymyśliła wyrafinowaną zemstę, za to że zerwałem z nią SMS-em. Podrzuciła mi psa ze schroniska” niewiem co zrobic, jak mam z tym sobie poradzić, ale zaczne może od poczatku... jestem mężatka od 3 lat, z mężem jeste¶my razem od lat sze¶ciu. byłam szczę¶liwa choć różnie bywało, wiadomo jak to w zwi±zku ale zawsze radzili¶my sobie ze wszystkim. mamy 16-miesięczn± córkę. pracuje tylko on, bo ja niemam z kim zostawić dziecka, ani te¶ciowa ani moi rodzice nie s± na tyle odpowiedzialni ażeby zaj±ć się dzieckiem (chlej± jak potłuczeni). więc uzgodnili¶my że jak mała skończy 3 latka zapisze j± do żłobka i dopiero pujde do pracy. dałabym sobie ręke uci±ć za jego wierno¶ć bo nigdy nawet nie dał mi powodu do zazdro¶ći. 8 marca postanowił zrobić mi prezent na Dzień kobiet ułożył mi płytki w łazience (córkę zawieżli¶my do jej chrzestnej żeby nie siedziała w tym kurzu), jak sie dowiedziałam puĽniej m±ż wymyslił i dogadał się z chrzestn± córki że mała zostanie tam na noc a my wyskoczymy sie gdzie¶ zabawić. tak się też stało potańczyli¶my wypili¶my piwko, wydawało mi się że m±ż trochę przesadził z alkocholem i chciałam wracać do domu ale poprosił mnie żeby¶my zostali bo on ci±gle w pracy nawet niema kiedy odpocz±ć więc uległam. kiedy wychodziłam zapalić zostawiłam go z kolega a kiedy wróciłam????? całował po szyi jak±¶ grub± babę dobrze po 40 na parkiecie trzymaj±c j± za tyłek!!!!! dostał li¶cia i wykopałam go z lokalu. z nerwów darłam się nie miłosiernie że jak mógł po 6 latach zrobic takie co¶ i to jeszcze ze stara bab± która zakręciła przy nim **** i uderzyłam go drugi raz. on poszedł spowrotem do lokalu, pomy¶lałam to rób sobie co chcesz i kiedy weszłam po torebke już z nia tanczył obmacuj±c j± przy okazji. nie wytrzymałam i dostał jeszcze raz i wyszłam choć pobiegł za mn±. wróciłam do domu z koleżank±. po chwili dobijał się do drzwi, więc wezwałam policje i zabrali go do te¶ciowej bo był tak pijany że niewiem, nawet kiedy zd±żył się tak nachlać. na drugi dzień wrócił na kolanach prosz±c o wybaczenie i mówi±c że nic nie pamięta. na dodatek zadzwoniła te¶ciowa i powiedziała że niechce go widzieć w domu i że jak go sobie wybrałam to mam ja sie z nim męczyć. pozwoliłam mu zostać choc teraz niewiem dlaczego!!!!! spi w drugim pokoju, nie gotuje mu obiadów, a on w dalszym ci±gu chodzi i błaga żebym mu wybaczyła... a mi niedobrze jak na niego patrze, jak on co¶ do mnie mówi, chc±c sprawdzić co przy nim poczuje i czy kocham go jeszcze chciałam sie z nim przespać- ale nie czuje nic poza obrzydzeniem! zamykam oczy i widze to wszystko.... boli mnie brzuch, trzęs± mi sie ręce i łzy same mi płyn±.... moje małżeństwo jest skończone ale jak sama sobie poradze? mam tylko własno¶ciowe mieszkanie i 650zł dochodu a sama rata kredytu na remont wychodzi mi 412zł. stawki dla nianiek tutaj to 1200zł więc jak ja mam isc do pracy? z czego nakarmie córkę???? ale nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, że jestem z nim dalej i to tylko dlatego że nie bedzie mnie stać na utrzymanie córki i te¶ciowa tak zrobi że on maj±c prace mi j± odbierze. boże za co to? nie moge mu tego wybaczyć, niechce..... ja wiem że niektórzy s± w gorszej sytuacji bo nie na macankach sie skończyło ale nie mogę dać sobie z tym rady!!!!!!! Deleted_User dnia marca 11 2014 14:37:18 Tak sobie my¶lę, ze dobry komentarz zamyka się w słowach ochłoń a potem wychodzi na to że potrzeba wam porozmawiać. Z li¶cia raz ok, za fraki i do domu, chyba tak byłoby lepiej. BT92 dnia marca 12 2014 16:24:03 daleko Uważasz że to zdrada? M±ż może faktycznie przesadził ale jeżeli czujesz do niego miło¶ć to tak jak tezeusz napisał pogadacie i ustalicie priorytety jeżeli nie kochasz męża zastanów się po co brała¶ ¶lub 3 lata temu małżeństwo nie polega tylko na kwiatkach i pięknych różach ale i na kolcach fakt jest taki że zdradził po alkoholu jeżeli to możemy nazwać zdrada a fakt drugi żałuje i powinna¶ się troche wystudzić ;] Deleted_User dnia marca 12 2014 16:33:04 Żeby po wszystkim nie oskarżył cię że "kobieta go bije" A tak poważnie - super akcja w tym lokalu. Jeżeli czujesz się zdradzona to pewnie cię zdradził, choć ja tak nie do końca uważam. Zachował się jak głupek, jak szczeniak, pewnie po to żeby ci na zło¶c zrobić, i tyle. Jak sama piszesz - przesadził z alkoholem, z tego co wiem to przestępstwo pod wpływem alkoholu jest z urzędu traktowane łagodniej, więc i ty może mu odpu¶ć, co? Nie tak od razu, nie tak lekko, niech też trochę pocierpi, ale widać że mu na tobie zależy. Ochłoń, ostudĽ głowę, jak ci już tu chłopcy napisali, nie rozmawiaj z nim przez jaki¶ czas, byle nie za długo. Uwierz mi, to nie koniec ¶wiata. Nie daj mu pić następnym razem, a jak dajesz to nie puszczaj na krok. Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.

żona zdradza mnie na moich oczach